Do pierwszych moich prób użyłam wieczka po bombonierce:)
Próba wyszła nieźle,ale teraz już wiem ,by wielkość i kształt koralików był zbliżony:)powyższej bransoletki już nie ma, mimo,że była noszalna przez kilka dni i wzbudzała zachwyt:)
Ostatnio robiłam takową:) Po zaopatrzeniu się w krosienko i koraliki w miarę równe dziobałam ją kilka dni :)
Patrząc na różnych aukcjach nie spotkałam bransoletki robionej takową metodą. Czyli unikat jakowyś jest:) W sklepach specjalistycznych takowe cuda kosztują tyle,że matka trojga dzieci nie może sobie pozwolić na takie fanaberie:)
Nosi się cudnie:) po zamoczeniu szybko wysycha. Po poddaniu świadomym próbom wytrzymałościowym jestem w stanie stwierdzić ,że nie do zdarcia jest:)
Jakby kto chciał to mogę wykonać lub poddać zamiance:) No i tutoriala robić nie będę ,bo nauczyłam się na
TYM filmiku:)Wzorki można wymyślać różne, imię własne lub grupę krwi na przykład :)Takowe bransoletki wypatrzyłam w najnowszej kolekcji ISL, a i przy Peruwiańskich indianach ,często przystaję by popatrzeć na ich cuda ,ale to nie święci garnki lepią:) Miłej niedzieli wszystkim życzę :):):)